Powszechnie uważa się dzisiaj, że szkoła uczy pożytecznych umiejętności na rynku pracy. Jako uzasadnienie tego poglądu podaje się empiryczny dowód w postaci wyższych zarobków tych, którzy ukończyli szkołę, od tych, którzy jej nie ukończyli. W istocie jest to pomylony pogląd. Ci którzy ją ukończyli zarabialiby więcej nawet gdyby jej nie ukończyli, bo to są zupełnie inni ludzie. Nawet studia informatyki nie uczą informatyki, która przydaje się w praktycznej pracy – ale ukończenie studiów informatycznych wskazuje pracodawcom, że ktoś potencjalnie jest typem człowieka, który nadaje się na dobrego pracownika w przemyśle IT.
W istocie szkoła jest mechanizmem odsiewania. Kto przejdzie więcej odsiewów, tego cena na rynku pracy rośnie. W istocie pracodawcy mają gdzieś większość tego, czego się nauczyliśmy w gimnazjum, liceum i na studiach. To na czym mu zależy to mniejsze ryzyko, że zatrudni idiotę albo człowieka aspołecznego. Ktoś kto kończy studia rzadziej bywa człowiekiem o niższej inteligencji, niepracowitym, niesystematycznym, niekonformistycznym (tak, konformizm jest wyżej ceniony na rynku pracy niż oryginalność), impulsywnym i nieuspołecznionym prawidłowo (elementarna uczciwość, etyka pracy, brak nałogów, etc) . Innymi słowy pracodawcy zależy na lepszym pracowniku, a ukończenie szkoły nakleja nam na czoło wielką naklejkę z napisem: „dobry materiał na pracownika”. W istocie większość tego, czego się uczymy w szkole nie tylko nie przydaje się na rynku pracy, ale wręcz przeciwnie – szkodzi nam.
Szkodzi nam w dwojaki sposób: nacjonalistyczno-romantyczno-socjaldemokratyczny idealizm, którym faszerują nas w szkole oddala nasze wyobrażenie świata od rzeczywistości. Po drugie, szkodzi w ten sposób, że w czasie, w którym moglibyśmy uczyć się przydatnych umiejętności – cennych w życiu, jak umiejętność samoobrony, i na rynku pracy, jak rozwijanie i reklamowanie fachu – my uczymy się rzeczy zupełnie (dla większości osób) zbędnych – prawdopodobnie najmniej zbędne są dla tych, którzy sami zostaną nauczycielami – które w większości zapomnimy po zaliczeniu – albo i nie – klasówki/kolokwium.
Szkoła może uczyć nas czegoś pożytecznego, ale ma swój koszt alternatywny. Innymi sposobami moglibyśmy uczyć się lepiej. W istocie to, co jest najcenniejsze w szkole, to ta wielka naklejka na naszym czole, którą naklejają nam po jej ukończeniu.