„(…) walka klas znajdzie znajdzie mnie po stronie wykształconej burżuazji.”
— John Maynard Keynes
John Maynard Keynes był ekonomistą brytyjskim, ojcem nowej szkoły ekonomicznej, która z czasem stała się ekonomią głównego nurtu wykładaną na uniwersytetach na całym świecie i kształtującą politykę gospodarczą świata zachodniego.
Keynes miał dwie zasadnicze wady: był politycznym elitarystą – uważał, że mądrzy ludzie, tacy jak on, powinni rządzić światem trzymając ster rządów (tudzież doradzając sternikowi) – oraz wierzył w potrzebę regulacji kapitalizmu za pomocą interwencji państwowych – uważał, że kapitalizm jest z natury niestabilny. Pierwszą z jego wad dzieliło niestety wielu intelektualistów od Platona począwszy a na Paulu Krugmanie kończąc – niestety głód władzy zdaje się być przyrodzoną cechą człowieka, a jego natężenie zdaje się być pozytywnie skorelowane ze wzrostem poziomu wykształcenia. Drugą wadę Keynes prawdopodobnie zawdzięcza temu, że był graczem giełdowym – to dość częsta tendencja, że ludzie aktywni na rynku akcji wynoszą przekonanie, że cała gospodarka funkcjonuje w tak paranoidalny sposób, jak giełda.
Niemniej, o ile myśl Keynesa skłania do umiarkowanego etatyzmu,o tyle – ciekawy paradoks! – jego życie obnaża zasadnicze przewagi społeczeństwa obywatelskiego nad państwem. Zacznijmy od tego, że Keynes urodził się w bogatej rodzinie mieszczańskiej – jego ojciec był wykładowcą logiki na Uniwersytecie w Cambridge, zaś matka pisarką i działaczką społeczną. Keynes odebrał staranne wykształcenie w najlepszej brytyjskiej szkole – Eton. Studia podjął na King’s College. Jakby nie patrzeć – Keynes był produktem czasów kiedy kapitalizm był dziki, rynki były wolne, a edukacja nie była zrównywana w dół.
Keynes poza tym, że był wybitnym ekonomistą o umiarkowanie socjaldemokratycznych poglądach, parał się też inwestowaniem na giełdzie. Szło mu na tyle dobrze, że dorobił się dość pokaźnego majątku (wycenianego w dzisiejszych dolarach na ok. $16,5 mln). Innymi słowy – był cholernie bogaty. Co ciekawe, nie trwonił tych pieniędzy na głupoty. Keynes był kolekcjonerem sztuki oraz mecenasem finansującym teatr i balet. Czyż można prosić o lepszy przykład, że finansowanie sztuki wyższej nie jest skazane na łaskę państwowej redystrybucji? Keynes niewątpliwie zyskiwał wiele dzięki wolnym rynkom i odwzajemniał się społeczeństwu obywatelskiemu z nawiązką. Gdyby państwo go regulowało – być może nie zarobiłby tych pieniędzy; gdyby państwo go opodatkowało – mogłoby zmarnować te pieniądze (np. finansując bezproduktywną biurokrację). Jakby nie było – jest wielce prawdopodobne, że etatyzm by tutaj zaszkodził. Rozwój indywidualnego potencjału Keynesa kierującego się swoim własnym interesem i poczuciem satysfakcji, doskonale obrazuje jak społeczeństwo może rozkwitać bez przymusowej redystrybucji i regulacji.
Autor „Ogólnej teorii” (która zresztą wcale nie jest ogólna) miał jeszcze jeden powód po temu, aby nienawidzić państwa – był homoseksualistą, a ówczesne prawo brytyjskie zakazywało kontaktów homoseksualnych. Jak homoseksualiści byli represjonowani przez narzuconą państwową przemocą moralność, doskonale obrazuje historia wielkiego matematyka Alana Turinga. Keynes miał więcej szczęścia – ale zdawał sobie sprawę z zagrożenia, gdyż opisywał w pamiętnikach swoje podboje miłosne – miał kilkudziesięciu partnerów! niezły Don Juan! – szyfrem. Na własnej skórze mógł się przekonać, jakim zagrożeniem jest zinstytucjonalizowany monopol przemocy dla wolności osobistej.
Istniały co najmniej trzy zasadnicze powody dla których Keynes mógł nie znosić inżynierii społecznej – niestety jego przekonanie o niestabilności i potężnym potencjale destrukcyjnym wolnych rynków okazało się silniejsze – ku naszej niepowetowanej stracie.