„Gdy dla tymczasowego bezpieczeństwa zrezygnujemy z podstawowych wolności, nie będziemy mieli ani jednego, ani drugiego.”
— Benjamin Franklin„Ci którzy rezygnują z Wolności w imię bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich.”
— Thomas Jefferson
Sercem wolności jest odpowiedzialność. Gradualna erozja wolności w dzisiejszym świecie wynika z oczywistych tendencji kulturowych: rosnącego poparcia dla etatyzmu, nacjonalizmu, egalitaryzmu, socjalizmu, demokratycznej tyranii większości, etc; krótko mówiąc: dla wszelkich odmian kolektywizmu.
Ale co te zmiany powoduje? W dużej mierze wynikają one z samych mechanizmów władzy – z samej natury ustroju, który takie tendencje rodzi, prowokuje sytuacje, które zachęcają ludzi do popierania tych idei. Dla przykładu: demokracja skłania polityków do korumpowania głosujących przez kupowanie ich poparcia w zamian za wymierne korzyści bądź karmiąc ich romantyczne – nacjonalistyczne lub prawoczłowiekstyczne – odchyły emocjonalne.
Zmiany te niemniej wynikają również z upadku etosu odpowiedzialności osobistej. W zasadzie źródeł tego procesu należy szukać już u Locke’a i Hobbesa. Zaczęło się od tego, że filozofowie przekonywali nas, że możemy zrzucić odpowiedzialność za zachowanie ładu publicznego, egzekwowanie reguł sprawiedliwości i własne bezpieczeństwo na kogoś innego – na państwo, które wyzyskując nas przez pobieranie podatków, może uwolnić nas od tego ciężkiego brzemienia. Nic bardziej mylnego – odpowiedzialność nadal spoczywa na nas, choć zamykamy oczy i oszukujemy się, że tak nie jest.
Państwo, które finansuje się okradając nas, jak każdy monopol własności nieprywatnej, spełnia swoje zadania coraz mniej efektywnie i coraz drożej. To nie przypadek, że procesy sądowe trwają z roku na rok coraz dłużej i coraz bardziej zależą od zasobności portfela niż od tego po której stronie stoi racja. To nie przypadek, że policja ściga studentów z jointami zamiast morderców i gwałcicieli (w USA ponad połowa gwałcicieli nie zostaje złapana i ponad 1/3 morderców!!!). My nie mamy ani motywacji, ani narzędzi do realizacji swoich obowiązków – a nawet gdybyśmy mieli, to państwo nam tego zabrania strzegąc zazdrośnie swoich prerogatyw. Konkurencja nie jest mile widziana. Emancypacja społeczeństwa obywatelskiego jest zagrożeniem raison d’être państwa. Odpowiedzialność nadal spoczywa na nas, bo od odpowiedzialności nie ma ucieczki. A my żyjąc w ułudzie, daliśmy się państwu rozbroić i przekonać, że nic nie musimy robić.
Poświęciliśmy wolność dla wygody – częściowo z własnej głupoty, częściowo dlatego, że zostaliśmy do tego zmuszeni. Wygody, która ostatecznie wcale nie okazała się taka wygodna, jak się nam początkowo wydawało. W zamian za chwilowe poczucie ulgi sprzedaliśmy przyszłość naszą i następnych pokoleń. Sprzedaliśmy to, co mieliśmy najcenniejszego. Za co!? Za złudzenie uwolnienia od odpowiedzialności… Utrata wolności postępuje stopniowo i konsekwentnie. Atrapa porządku i bezpieczeństwa także. Wszystko dąży do smutnego końca.
Jeśli istnieje jeszcze jakaś szansa dla wolności, to właśnie dzięki istnieniu tych osób, którzy wciąż jeszcze wierzą – mimo przeciwności losu i wszechogarniającej kultury bezradności – wciąż wierzą, że są sami odpowiedzialni za siebie i swoich bliskich. Nie da się wierzyć w wolność, bez wiary w indywidualną odpowiedzialność. Indywidualny wybór objawia się przez jednostkowe działanie, które zawsze niesie za sobą konsekwencje z którymi działający musi się mierzyć. Choć tak wiele zależy od kaprysów fortuny, nie możemy się nigdy poddawać. Los nasz i cywilizacji leży w naszych rękach.